Tym razem farbowałam szaliki. Zaprawiałam ałunem. Liście brzozy, lebiodka i żywokost.
Na pierwszy ogień poszły liście brzozy. Liści chyba wzięłam za mało, kolor na szaliku wyszedł delikatny żółty, ale bardzo ładny. Spodziewałam się zieleni, a tu takie zaskoczenie :)
Kolejne były liście żywokostu i tu wyszło tak jak się spodziewałam- zielonkawo.
Z kolei lebiodka według książki miała dać kolor pomarańczowo-czerwony, a wyszło jak przy żywokoście czyli zielonkawo. Tu dodatkowo do gara wsadziłam pocięte zielsko prosto do wody i do tego wsadziłam szalik, mimo że pisało jak wół " zioło gotować w batystowym woreczku". No i nie mogłam się tych parochów pozbyć z szalika, szczególnie z jedwabnych dodatków ...
Tu wszystkie szaliki razem. Od lewej brzoza, żywokost i lebiodka.
Na pierwszy ogień poszły liście brzozy. Liści chyba wzięłam za mało, kolor na szaliku wyszedł delikatny żółty, ale bardzo ładny. Spodziewałam się zieleni, a tu takie zaskoczenie :)
Kolejne były liście żywokostu i tu wyszło tak jak się spodziewałam- zielonkawo.
Z kolei lebiodka według książki miała dać kolor pomarańczowo-czerwony, a wyszło jak przy żywokoście czyli zielonkawo. Tu dodatkowo do gara wsadziłam pocięte zielsko prosto do wody i do tego wsadziłam szalik, mimo że pisało jak wół " zioło gotować w batystowym woreczku". No i nie mogłam się tych parochów pozbyć z szalika, szczególnie z jedwabnych dodatków ...
Tu wszystkie szaliki razem. Od lewej brzoza, żywokost i lebiodka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz