Nie lubię takiej pogody. No nie lubię i już. Wolę zimę, śnieg, lepienie bałwanów. A jak zima to i czapki, szale.. Jakiś czas temu zrobiłam takiego "cosia". Nie miałam już siły na wykończenie go koralikami i cekinami, bo przestałam go lubić w trakcie pracy nad nim. Sztuczny, fioletowy materiał tak straszny w obróbce, że coś okropnego.
I jeszcze jeden. Z resztek różowej czesanki. Pofarbowałam go, bo róż był jakiś taki bez jaj. Związałam szalik w węzeł i do gara z farbką.
Po wyjęciu wyszedł taki
I jeszcze jeden. Z resztek różowej czesanki. Pofarbowałam go, bo róż był jakiś taki bez jaj. Związałam szalik w węzeł i do gara z farbką.
Po wyjęciu wyszedł taki
Ładnie kontrastowo zabarwił się tencel - jaśniejszy wrzos i jedwab - cimniejszy
A tak wygląda cały szal
Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
szalik super ten farbowany. W taki upał filcowałaś???
OdpowiedzUsuńJa uciekam w jak najchłodniejsze miejsce w domu. Szkoda,że nie da się wejść do lodówki....
W taki upał... ale już nie będę :D Lodówka to najlepsza rzecz pod słońcem teraz i klatka schodowa, bo u mnie na poddaszu to jest sauna :(
OdpowiedzUsuńŚliczny szal
OdpowiedzUsuńJa cały czas się zastanawiam ja ty to robisz, że on jest taki ,, potargany "
Pozdrawiam
Śliczny szal
OdpowiedzUsuńJa się cały czas zastanawiam jak ty to robisz, że on jest taki ,, potargany "
Pozdrawiam
Ja też nie przepadam za upałami i tym bardziej podziwiam Twoją pracę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny szal i kolorki wyszły cudne!
OdpowiedzUsuń